
Notatka:[poprzednia] [następna]
[drukuj] [szukaj]
240. Panowie Gniocy*
18.06.2010, Cafayate, Argentyna
Ostatnie dni naszej podróży obfitowały w burżujskie rozrywki: jeździliśmy na koniach (to już trzeci raz!), karmiliśmy lamy (nie dają się pogłaskać), a nawet wybraliśmy się w naszą pierwszą w życiu - Prowansjo, wybacz - wycieczkę po winnicach.
Wizytę w pierwszej z nich rozpoczęliśmy w połowie tury, czyli - od degustacji. Może dlatego bez oporów dołączyliśmy potem do stolika gościnnych Argentyńczyków (pretekstem było polskie pochodzenie jednego z dżentelmenów). Panowie poczęstowali nas winem - w końcu byliśmy w winnicy - oraz serami i z uwagą słuchali naszych opowieści.
- A panowie, to co porabiacie? - zapytaliśmy w końcu.
Mężczyźni uśmiechnęli się szeroko.
- My - rozpoczął ten starszy - pracujemy w takiej rządowej organizacji. Do spraw zdrowia.
- I, wyobraźcie sobie - uzupełnił młodszy - że właśnie wizytujemy pewien szpital. W Cafayate.
- Ale jakoś nie udało nam się go znaleźć - roześmiał się ten pierwszy i zagryzł wino sporym kawałkiem sera.
* Gniokami (to takie ziemniaczane kluski) nazywa się w Argentynie pracowników organizacji rządowych, którzy tradycyjnie stawiali się do pracy wyłącznie w dniu wypłaty, czyli pod koniec miesiąca, kiedy porządnym ludziom nie starczało już na mięso i musieli zadowolić się jedzeniem ziemniaczanych kluch.
son, 27.06.2010, 23:14.03